Portret św. Stanisława Kostki z 1568 r.




W czasie ucieczki z Wiednia Stanisław przyjmuje Komunię z rąk anioła, sklepienie kaplicy św. Stanisława Kostki w kościele św. Joachima w Rzymie




Bronisław Wiśniewski, Św. Andrzej Bobola i św. Stanisław proszą Maryję o ocalenie Polski, konkatedra na Kamionku








Marmurowa figura św. Stanisława, Pierre Le Gros
Logo serwisu Biblia


Nakarm głodne dziecko - wejdź na stronę www.Pajacyk.pl
















święty Stanisław Kostka

(28.10.1550–15.08.1568)

15 sierpnia
18 września



Św. Stanisław był potomkiem dwóch znanych w Polsce w XVI wieku rodów: ojcem jego był Jan Kostka herbu Dąbrowa z Rostkowa, od 1564 r. kasztelan zakroczymski, a matką Małgorzata z Kryskich herbu Prawdzic z Drobnina. Ojciec Stanisława wcale nie należał do najbogatszych ludzi w Polsce lub Europie, jak nieraz podają to niezbyt dokładne życiorysy Stanisława; należy go zaliczyć raczej do średnio zamożnej szlachty mazowieckiej.

Ojciec Stanisława odznaczał się porywczym i wybuchowym charakterem. Nosił też w sobie ducha rycerskiego, miał wielkie poczucie dumy szlacheckiej i marzył o karierze dla synów. Był też człowiekiem bardzo religijnym i rygorystycznie wychowującym swoich synów. Matka Stanisława była również bardzo religijną niewiastą, wiele więc przyczyniła się do religijnego ukształtowania swoich dzieci.

W takiej rodzinie w roku 1550 przyszedł na świat Stanisław. Pewne jest, że była to druga połowa roku, natomiast sam dzień 28 października nie jest ustalony z całą pewnością. Miał jeszcze trzech braci: Pawła, Wojciecha i Mikołaja oraz dwie siostry: Annę oraz drugą nieznaną z imienia. Brat Stanisława, Paweł, wspominał po latach: „Rodzice wychowali nas po katolicku, pouczając o dogmatach katolickich. Nie przyzwyczajali nas do przyjemności, postępując z nami surowo. Zaprawiali nas do modlitwy, uczciwości. Wszyscy nas upominali i brali udział w naszym wychowaniu (…) wszystkich czciliśmy i przez wszystkich byliśmy kochani”.

O dzieciństwie Stanisława oprócz nielicznych wspomnień brata Pawła nie wiadomo dziś prawie nic. Wiadomo, że jego religijność była silnie nacechowana duchem maryjnym. Często mówił o Matce Bożej na sposób dziecięcy i opowiadał o Niej jak o swojej Matce. Z zeznań świadków podczas procesów kanonizacyjnych można wnioskować, że był chłopcem pobożnym, nieco bardziej religijnym od rówieśników. Swoim wzorowym życiem, duchową dojrzałością i rozmodleniem budował całe otoczenie. Jednak w tym okresie nie był uważany za świętego, a jedynie za dobrego chłopca. Stanisław poważnie traktował każdego człowieka, z szacunkiem i miłością. Postawą tą zjednywał sobie nauczycieli, kolegów i służących, którzy dość często wskazywali na powyższy rys charakteru swego podopiecznego i kolegi.

Jedno bardzo charakterystyczne wspomnienie z dzieciństwa Stanisława przytacza jego brat, Paweł: „Gdy przy stole rodzinnym siedzieliśmy razem i coś według sposobu świeckiego było opowiedziane nieco za swobodnie, drogi braciszek miał to we zwyczaju, obróciwszy do nieba oczy, tracił przytomność i jak martwy spadałby pod stół, gdyby go ktoś nie pochwycił”. Sprawiło to że ojciec w czasie przyjęć musiał napominać gości do umiaru w słowach.

Do 12 roku życia Stanisław wstępne nauki pobierał w domu być może od rodziców lub od kapelana, następne dwa lata on i o rok starszy brat Paweł byli kształceni i wychowywani przez Jana Bilińskiego, a w wieku 14 lat wyjechał na dalszą naukę do Wiednia. W XVI wieku panowała bowiem w Polsce taka moda – młodzież szlachecka masowo wyjeżdżała pobierać nauki za granicą. Innym powodem takiej decyzji Jana Kostki mogła być rozreklamowana szeroka bardzo wysoka jakość systemu wychowawczego jezuitów w Wiedniu, gdzie właśnie polska szlachta najchętniej wysyłała swoich synów.

W pierwszej połowie lipca 1564 r. Stanisław i Paweł Kostkowie wyruszyli z domu rodzinnego w Rostkowie. Do Wiednia przybyli 26 lipca. Zostali umieszczeni w Konwikcie OO. Jezuitów przeznaczonym dla chłopców szlacheckiego pochodzenia, tzw. Collegium Nobilium. Spotkali tu trzech innych Polaków: Jana Tarnowskiego i Bernarda Maciejowskiego – późniejszych biskupów, oraz Mikołaja Lasockiego – późniejszego kanonika krakowskiego.

Uczniowie zamieszkujący konwikt żyli dokładnie według przepisanego regulaminu, obejmującego zajęcia na każdą godzinę. Nad utrzymaniem porządku i wypełnianiem regulaminu czuwał jeden z ojców jezuitów. Regulamin wymagał od uczniów zupełnego posłuszeństwa w dziedzinie zdobywania nauki, wyrobienia obyczajów i prawdziwej pobożności. Z praktyk religijnych obowiązywała rano i wieczorem modlitwa, codzienne uczestnictwo we Mszy św., wysłuchanie raz w tygodniu konferencji ascetycznej i raz w miesiącu przystąpienie do sakramentów świętych.w Konwikcie OO. Jezuitów przeznaczonym dla chłopców szlacheckiego pochodzenia, tzw. Collegium Nobilium. Spotkali tu trzech innych Polaków: Jana Tarnowskiego i Bernarda Maciejowskiego – późniejszych biskupów, oraz Mikołaja Lasockiego – późniejszego kanonika krakowskiego.

Największe trudności miał Stanisław w dziedzinie zdobywania nauki, ponieważ nie miał odpowiedniego przygotowania. Jednak pilnością osiągnął tak wiele, że pod koniec trzeciego roku należał już do najlepszych uczniów. Przez te trzy lata uczył się łaciny, języka greckiego, a także niemieckiego i włoskiego. Na drugim roku wykładano nauki wyzwolone, a na trzecim – retorykę. Szczególnie na ten ostatni przedmiot kładziono duży nacisk, ponieważ w latach naporu protestanckiego jezuici chcieli dobrze przygotować swoich uczniów do odpierania ataków na Kościół. W tej też dziedzinie szczególnie wyróżniał się przyszły święty.

W marcu 1565 r. cesarz Maksymilian, następca zmarłego w poprzednim roku Ferdynanda, wymówił jezuitom, których nie lubił, użytkowanie domu, w którym mieścił się konwikt. Dlatego też uczniowie musieli znaleźć sobie inne kwatery. Stanisław i Paweł, wraz z wychowawcą Janem Bilińskim i sługą Wawrzyńcem Pacyfikiem, a także kilkoma innymi towarzyszami, a mianowicie: Stanisławem Kostką z Prus, kuzynem świętego, Bernardem Maciejowskim oraz Kacprem Rożniewskim, wynajęli stancję w domu niejakiego Kimberkera, zaciekłego luteranina.

Trzy lata spędzone w Wiedniu to okres pogłębiania życia religijnego przez Stanisława. Znał tylko trzy drogi: do kolegium, do kościoła i do domu. Prawdopodobnie już w lecie 1565 r. zaczął myśleć o wstąpieniu do zakonu. Wolny od nauki czas spęczał na lekturze, modlitwie, kontemplacji. Ponieważ nie miał zbyt wiele czasu na kontemplację w ciągu dnia, poświęcał się jej w nocy, często leżąc krzyżem. Stosował także posty – na przykład wychodził z domu w porze posiłku; biczował się.

W pierwszej połowie grudnia 1565 r. Stanisław poważnie zapadł na zdrowiu. Niestety, przekazy źródłowe nie przekazały nam przyczyny choroby. Można jedynie przypuszczać, że zdrowie jego zostało podkopane przez ascetyczny tryb życia – modlitwy, czuwania nocne, pokutę i pracę, a także przeżycia związane z powołaniem do stanu duchownego i wreszcie nieporozumienia z bratem. O ile bowiem Stanisław prowadził bardzo pobożne życie, o tyle Paweł w Wiedniu zaczął się oddawać jego uciechom. Koledzy stali raczej po stronie Pawła. Po śmierci Stanisława ze łzami w oczach wyznawali, że czasem posuwali się nawet do kopania leżącego krzyżem kolegi.

Choroba chłopca z dnia na dzień stawała się coraz poważniejsza. Po kilku dniach powołani lekarze wyrazili nawet obawę o jego życie. Stanisław prosił o Wiatyk. Nie spełniono jednak jego prośby. Źródła podają, że Kimberker – luteranin nie wpuścił księdza do domu. Niektórzy historycy uważają jednak, że Paweł i Biliński nie uwierzywszy w możliwość śmierci po prostu nie wezwali księdza. Być może dlatego chory otrzymał pociechę z nieba. Otóż według jego własnej relacji, kiedy był już pewien śmierci, a nie mógł otrzymać Wiatyku, modlił się do św. Barbary, patronki dobrej śmierci, a wtedy ona w towarzystwie dwóch aniołów nawiedziła jego pokój i przyniosła mu Komunię św. W drugiej wizji przyszła do niego Matka Boża i podała mu do rąk Dzieciątko. Faktem jest, że po kilku dniach Stanisław zaczął powracać do zdrowia. Sam uważał, że stało się tak na skutek cudownej interwencji Matki Bożej. W trakcie wizji miał też otrzymać polecenie wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. Po wyzdrowieniu złożył ślub wstąpienia do zakonu.

Po całkowitym wyzdrowieniu, kiedy zbliżał się koniec nauki, Stanisław przyznał się swojemu spowiednikowi do uczynionego ślubu. Spowiednik, o Mikołaj Donio, skierował go do ówczesnego prowincjała, o Wawrzyńca Maggio, który jednak przyjęcie do zakonu uzależnił od zgody rodziców. Chłopiec napisał w tej sprawie do ojca, otrzymał jednak gniewną odmowną odpowiedź. Wtedy Stanisław zaczął szukać innych dróg spełnienia swego ślubu. Przebywający wówczas w Wiedniu o Franciszek Antonio, kaznodzieja cesarzowej, poradził mu, żeby udał się do Augsburga do Piotra Kanizego, prowincjała Górnych Niemiec. A gdyby i ten nie chciał go przyjąć, niech idzie do samego Rzymu i prosi generała. Przy okazji dał mu też listy polecające.

Teraz już Stanisław czekał tylko na odpowiedni moment i okazję. Pretekstu dostarczył mu brat Paweł. 9 sierpnia, w sobotę miało miejsce kolejne nieporozumienie między braćmi. Stanisław, który w takich sytuacjach zazwyczaj milczał, tym razem odezwał się spokojnie: „Jeżeli w ten sposób będziesz ze mną postępował, będziesz przyczyną mojej ucieczki i zdasz sprawozdanie rodzicom”. Paweł żartem zachęcił Stanisława do realizacji zamiaru, a on z tego przyzwolenia postanowił skorzystać. Jeszcze tego samego dnia napisał krótki list do Pawła i Jana Bilińskiego, w którym oznajmił, że jest powołany od Boga do zakonu, a ponieważ w Wiedniu nie może zrealizować swoich zamiarów, opuszcza miasto, aby spełnić wolę Bożą. Żegna też obu i prosi, żeby w jego imieniu pożegnali rodziców. Następnego dnia, w niedzielę Stanisław wstał bardzo wcześnie i wyszedł. W kościele jezuitów uczestniczył we Mszy św., przyjął Komunię św., odebrał listy polecające od o Franciszka Antonio i wczesnym rankiem wyruszył w drogę do Augsburga. Przedtem jeszcze przebrał się w ubogie szaty, być może zamienił się ubraniem z jakimś żebrakiem.

Ucieczką Stanisława zaniepokojeni byli wiedeńscy jezuici. Napisali do jego rodziców wyjaśniający list, w którym zapewniali, że ani nie brali udziału w przygotowaniach Stanisława do ucieczki, ani w niczym go do niej nie zachęcali. „Ten ostatni [Stanisław] od dwóch prawie lat powziął chęć wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego i tak gorąco nastawał, że ledwie mogli mu się oprzeć. Zawsze jednak opowiadaliśmy mu, że nie może być przyjęty, jeno tylko za pozwoleniem ojca (…) Ale on pewnej niedzieli, nie zwierzywszy się nikomu ze swego zamiaru, z miasta uciekł.”

Paweł i Biliński dopiero po kilku godzinach zaniepokoili się nieobecnością Stanisława. Jednak dopiero wieczorem trafił do ich rąk list pożegnalny. Postanowili wyruszyć w pogoń za nim. Wyruszyli niezwłocznie, to znaczy albo jeszcze tego samego wieczoru, albo następnego dnia rano. Nie udało im się dogonić Stanisława, gdyż prawdopodobnie gonili za nim na drodze do Rzymu, gdy tymczasem Stanisław udał się w inną stronę – do Augsburga. Dopiero następnego dnia Paweł zawrócił w tę stronę. Sam Stanisław tak o tym pisze w jednym ze swoich listów do przyjaciela: „Przebyłem w zdrowiu już połowę drogi. (…) Niedaleko od Wiednia dogonili mnie dwaj moi słudzy, których rozeznałem i przed którymi schowałem się do pobliskiego lasu. W ten sposób uszedłem ich rąk. Przebyłem już wiele wzgórz oraz lasów. Kiedy koło południa pokrzepiłem znużone ciało u przezroczystego źródła, usłyszałem naraz głos kopyt końskich. Podnoszę się i przyglądam jeźdźcowi. Był to mój brat, Paweł. Popuściwszy cugle podąża ku mnie. Koń w pianie, twarz brata rozpalona bardziej niż słońce. Możesz sobie wyobrazić, mój Erneście, w jakim musiałem być wtedy strachu, nie mając możności ucieczki. Stanąłem dla nabrania sił i pierwszy, zbliżając się do jeźdźca, proszę jako pielgrzym o jałmużnę. Zaczął dopytywać się o swojego brata. Odpowiedziałem, że nad ranem tędy przechodził. Na to on, nie tracąc chwili, spiął ostrogami konia i rzuciwszy mi pieniądz popędził w dalszą drogę. Podziękowałem Najświętszej Pannie, Matce mej, i by uniknąć następnej pogoni skryłem się do pobliskiej groty, gdzie przeczekawszy trochę, puściłem się w dalszą podróż.”

Słowa te potwierdzili potem i Paweł, i sługa Pacyfik, że mieli go na oczach, a go nie poznali. Paweł wyrzucał sobie do śmierci, że wtedy na drodze był jakby oślepiony. Po śmierci Stanisława zeznawał też o Franciszek Antonio – na podstawie korespondencji lub rozmowy dowiedział się od Stanisława, że w drodze do Augsburga Stanisław otrzymał Komunię św. z rąk anioła, kiedy nie mógł jej przyjąć w kościele protestanckim.

Stanisław nie zastał w Augsburgu Piotra Kanizego. Dowiedział się, że przebywa on w Dylindze, tam więc skierował swoje kroki i tam na szczęście zastał go. Był to prawdopodobnie początek września. Piotr Kanizy nie chciał go przyjąć do zakonu, bo musiałby sprzeciwić się regule, nie zatrzasnął jednak przed młodzieńcem drzwi. Przyjął go na razie na próbę. Na około trzy tygodnie umieścił Stanisława w kolegium św. Hieronima, który tam z ochotą spełniał posługi kuchenne, usługiwał do stołu, a czynił to z taką troską i pilnością, że zwrócił na siebie uwagę wszystkich. Przyglądając się Stanisławowi Piotr Kanizy podjął postanowienie wysłania go do Rzymu. Zaopatrzony w listy polecające do generała zakonu, Franciszka Borgiasza, wyruszył Stanisław wraz z dwoma innymi młodzieńcami na przełomie września i października w drogę. Na miejsce przybyli 25 października 1567 roku.

Zatrzymał się w Domu Profesów, znajdującym się w środku Wiecznego Miasta i będącym siedzibą generała zakonu jezuitów. 28 października, po trzydniowym odpoczynku i zdaniu egzaminu zostaje oficjalnie przyjęty do zakonu. Podczas przyjęcia wyraził gotowość, iż będzie oddawał się naukom lub posługom domowym, gotów jest zostać księdzem lub braciszkiem, w tych sprawach poddaje się woli przełożonych.

W Domu Profesów Stanisław mieszkał do końca roku 1567 W styczniu 1568 r. został wysłany do Kolegium Rzymskiego, gdzie przeszedł „trzydziestodniową próbę”. Po tej próbie został przeniesiony do Nowicjatu św. Andrzeja. W tym czasie w nowicjacie przebywało około 40 kleryków, w tym oprócz Stanisława dwóch jeszcze Polaków: Warszewicki i Koziegłowski.

Stanisław Warszewicki, chociaż wstąpił do nowicjatu kilka tygodni po Stanisławie Kostce, był od niego starszy o 23 lata. Był on poprzednio kanonikiem gnieźnieńskim, zrzekł się jednak godności i nadziei na biskupstwo, aby wstąpić do jezuitów. Między obydwoma Stanisławami szybko zawiązała się serdeczna przyjaźń. Kostka zwierzał się Warszewickiemu ze swoich przeżyć mistycznych, a ten dostrzegał w Kostce młodzieńca o wyjątkowo czystej i pięknej duszy; „…stawał się jego uczniem, przejęty podziwem dla duchowej wielkości Stanisława” – jak pisał Krzysztof Chodkiewicz, autor jednego z żywotów świętego.

Najbardziej pokrewną duszą dla Stanisława był jego równolatek, który został przyjęty do jezuitów w kwietniu 1568 r., późniejszy błogosławiony Rudolf Akwawiwa. Obaj mieli podobne usposobienia i przeżycia. Po śmierci Stanisława Rudolf pierwszy zaczął szerzyć jego kult w nowicjacie i w Rzymie.

Jeszcze jednym bliskim przyjacielem Stanisława został również jego rówieśnik, braciszek zakonny Stefan Augusti. Stanisław pokochał go za jego prostotę i dziecięcą pobożność. Jemu powierzał najwięcej osobistych sekretów i tej przyjaźni zawdzięczamy znajomość wielu szczegółów z życia Stanisława.

Rozkład zajęć w nowicjacie był prosty: modlitwa, praca umysłowa i fizyczna – posługi w domu i w szpitalach, nauczanie religii w kościołach, przynoszenie żywności z Kolegium Rzymskiego, porządki w pokojach, na korytarzach, pomaganie w kuchni, zmywanie naczyń, podawanie do stołu, rąbanie drewna; konferencje mistrza nowicjatu i przyjezdnych gości, dyskusje na tematy życia wewnętrznego i o sprawach kościelnych. Z ćwiczeń duchowych największy nacisk kładziono na modlitwę myślną, potem na rachunek sumienia oraz na czytanie duchowne. Rano więc, przed Mszą św. Stanisław odprawiał razem ze wszystkimi rozmyślania trwające godzinę, do których z reguły przygotowywał się poprzedniego dnia wieczorem. Ulubionym tematem jego rozmyślania była Męka Pańska. Potem uczestniczył we wspólnej modlitwie ze wszystkimi członkami zakonu. Dla osobistej kontroli 2 razy dziennie – 15 minut przed obiadem i 15 minut przed kolacją – dokonywał rachunku sumienia. Na czytanie lektury ascetycznej nie ograniczano czasu. Między innymi czytał Stanisław żywoty świętych i książeczkę „O naśladowaniu Chrystusa”.

Ważną sprawą w życiu Stanisława było umartwienie. Pościł nie od północy przed Komunią, jak nakazywały ówczesne przepisy, ale już od poprzedniego dnia. Biczował się – za specjalnym pozwoleniem przełożonych – w wigilię dnia św. Wawrzyńca publicznie. Sypiał na podłodze; nawet w ostatniej chorobie konający Stanisław prosił, by go położono na podłodze.

O jego życiu wewnętrznym tak pisał Stanisław Warszewicki w życiorysie Stanisława: „Brak słów na wyrażenie wzniosłości jego cnót i drogocennych przykładów, którymi odznaczał się jego żywot. Był dla wszystkich wzorem i zwierciadłem doskonałości zakonnej. Niezwykle pokorny, pełen wzgardy względem zaszczytów świata, skromności przedziwnej, w posłuszeństwie dokładny, bez żadnego sprzeciwu względem rozkazów, bez oporu i wahania tak wykonywał otrzymane zlecenia, jak gdyby wyszły z ust samego Boga… Słodki względem innych, twardy i surowy był względem siebie… Ciało trapił ostrymi pokutami. Życie jego było życiem doskonałego zakonnika, jakiego obraz kreślił nam ojciec nasz św. Ignacy w swych konstytucjach. Wszystkie czyny jego były zgodne z regułą. Był tak ściśle zjednoczony z Bogiem, że całe godziny spędzał na modlitwie bez żadnego roztargnienia”.

W lipcu przyjechał do Rzymu na zaproszenie papieża Pawła V prowincjał Górnych Niemiec, Piotr Kanizy. 1 sierpnia, w uroczystość Matki Bożej Anielskiej, wygłaszał naukę do nowicjuszy u św. Andrzeja. Piotr wybrał za temat nauki rozważanie niespodziewanej śmierci. Mówił, że jeden miesiąc w roku będzie ostatnim w naszym życiu. Który to będzie z 12 miesięcy – nie wiadomo. Dlatego na początku każdego miesiąca należy to sobie uświadomić i każdy miesiąc tak przeżyć, jakby miał on być tym ostatnim. Stanisław słowa te zastosował do siebie dosłownie. Od tej chwili już nie opuściła go myśl o niespodziewanej śmierci. Zwierzył się nawet Stefanowi Augusti, że ma przeczucie, iż ten miesiąc będzie ostatnim miesiącem jego życia. Podkreślił, że chociaż myśl z nauki Piotra Kanizego odnosi się do wszystkich, to dla niego jest głosem samego Boga.

Był zwyczaj w Towarzystwie Jezusowym, że na początku każdego miesiąca członkowie Towarzystwa ciągnęli jako „losy” imiona świętych. Wylosowany święty był patronem miesięcznym zakonnika, który naśladował go w cnotach, do niego się modlił, w dniu jego święta przystępował do Komunii św. Na początku sierpnia Stanisław wylosował sobie św. Wawrzyńca. Wieczorem w wigilię dnia św. Wawrzyńca, tj. 9 sierpnia poddał się publicznemu biczowaniu w refektarzu, następnego dnia przystąpił do Komunii św., a potem usługiwał w kuchni. Wieczorem poczuł się źle, pojawiła się gorączka. Zawiadomił przełożonych, jak nakazywała konstytucja i położył się do łóżka. Po raz kolejny przy tym oświadczył, że za kilka dni umrze. Przez pierwsze trzy dni choroba nie wyglądała na poważną. Dopiero 14 sierpnia temperatura podniosła się, Stanisława opuściły siły, pojawiły się mdłości, na czoło wystąpił zimny pot połączony z dreszczami, puls bił bardzo nieregularnie, na ustach pojawiła się krew. Stanisław poprosił, żeby położono go na podłodze. Rektor nowicjatu początkowo sprzeciwił się, ale w końcu wyraził zgodę: położono Stanisława na prześcieradle na podłodze i w takiej pozycji przygotowywał się na śmierć. Przede wszystkim poprosił o spowiedź, po czym przyjął Komunię św. i poprosił o Ostatnie Namaszczenie, którego udzielił mu mistrz nowicjatu, o. Fatio. Do ostatniej chwili Stanisław z pełną świadomością przygotowywał się na śmierć. W ostatnich godzinach prosił jeszcze do łóżka kolegów. Gdy mu oznajmiono, że jest noc i koledzy już śpią, prosił obecnych przełożonych, żeby ich w jego imieniu pozdrowili i przeprosili, jeśli współżyjąc z nimi dał im może zły przykład. Potem dziękował Bogu za wiarę i powołanie zakonne, prosił o odpuszczenie grzechów i przyjęcie ducha. Zapytany, czy nie ma jakiegoś niepokoju, odparł: że nie, bo ma ufność w miłosierdziu Bożym i zgadza się najzupełniej z wolą Bożą. Nagle w pewnej chwili, jak zeznał naoczny świadek, kiedy Stanisław modlił się, twarz jego zajaśniała tajemniczym blaskiem. Kiedy ktoś zbliżył się do niego, by zapytać, czy czegoś nie potrzebuje, odparł, że widzi Matkę Bożą z orszakiem świętych dziewic, które po niego przychodzą.

Tak modlił się trzymając krucyfiks w ręku. Obok klęczeli ojciec Fatio i Stanisław Warszewicki. Głos jego stopniowo cichł i wreszcie około godziny trzeciej godziny nocy z 14 na 15 sierpnia zupełnie zamilkł. „Około trzeciej godziny nocy” w przełożeniu na dzisiejszy zegar oznacza najprawdopodobniej czas tuż po północy, chociaż – przyznać to trzeba – pomimo długich dyskusji, nie można tego terminu uznać za bezwzględnie pewny. Dlatego też niektóre źródła jako datę śmierci Stanisława podają 14 sierpnia.

Wieść o śmierci świętego szybko rozeszła się po Rzymie. Starsi ojcowie przychodzili do ciała i całowali je ze czcią. Wbrew zwyczajowi zakonu zwłoki młodzieńca ustrojono kwiatami, a także z polecenia św. Franciszka Borgiasza, generała zakonu, położono Stanisława do drewnianej trumny, co również w owych czasach było wyjątkiem. Na polecenie generała magister nowicjatu napisał o świętym krótkie wspomnienie, które rozesłano po wszystkich domach Towarzystwa Jezusowego. O. Warszewicki ułożył dłuższą biografię Stanisława. Kiedy w dwa lata po śmierci Stanisława współbracia poprosili przełożonego domu nowicjatu, aby pozwolił im zabrać ze sobą relikwię głowy Stanisława, znaleziono w grobie nienaruszone ciało.

Inaczej natomiast przedstawia się sprawa ustalenia przyczyny śmierci. Ta – mimo różnych spekulacji – już na zawsze pozostanie dla nas nieznana.

Stanisław przebywał w nowicjacie niecałe 10 miesięcy. Przez ten czas ojciec czynił wszystko, żeby wydostać syna z zakonu. Poruszył wszystkie dostępne mu sprężyny. Do Stanisława wysłał list pełen wymówek i gróźb, ale syn odpisał mu, że powinien raczej dziękować Bogu, że wybrał go na swoją służbę. Jeszcze w czasie obrzędów pogrzebowych przybył do Rzymu Paweł z poleceniem ojca, żeby zmusił Stanisława do powrotu do domu. Kiedy jednak Paweł ujrzał, jak wielką czcią otoczony jest jego młodszy brat, doznał tak wielkiego wzruszenia, że było to początkiem jego nawrócenia. U trumny Stanisława, przybranej wbrew zwyczajowi zakonnemu kwiatami, tłumnie gromadzili się ojcowie i bracia jezuici oraz lud rzymski. Modlono się u jego trumny, całowano jego ciało i stopy, zabierano cząstki szat jako relikwie. Generał zakonu Franciszek Borgiasz o świątobliwej śmierci młodego kleryka powiadomił wszystkie prowincje, a zwłoki nakazał wprawdzie pogrzebać we wspólnym grobie, ale tak, aby można było łatwo je odróżnić.

Kiedy w dwa lata po śmierci otwarto grób Stanisława, znaleziono jego ciało zachowane bez żadnych oznak rozkładu. W XVI wieku nie była jeszcze uregulowana prawnie sprawa beatyfikacji, dlatego nie było uroczystości. Często wystarczało, żeby papież nazwał kogoś błogosławionym. W przypadku Stanisława, na skutek starań jezuitów, papież Paweł V 14 sierpnia 1606 r. zezwolił ustnie na cześć publiczną Stanisława, co było faktycznym zaliczeniem go w poczet błogosławionych. Poprzedniego jeszcze roku wydał też zgodę na zawieszenie obrazu Stanisława w kościele św. Andrzeja w Rzymie i na zawieszanie przy nim lamp i wotów. W roku 1670 papież Klemens X zezwolił jezuitom na odprawianie Mszy św. i na odmawianie godzin kanonicznych ku czci Stanisława, wyznaczając dzień 13 listopada na odprawianie ku jego czci Mszy św. i oficjum brewiarzowego, a cztery lata później ogłosił Stanisława Kostkę jednym z głównych patronów Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litwy. Uroczystości beatyfikacyjne odbyły się najpierw w Rzymie w domu św. Andrzeja, a potem w Polsce.

Już po zezwoleniu ustnym Pawła V na oddawanie publicznej czci Stanisławowi jezuici zaczęli czynić starania o kanonizację. Jednak w 1634 r. uległy zmianie przepisy dotyczące tych spraw i w związku z tym sprawa się odwlekła. W 1714 roku papież Klemens XI wydał dekret kanonizacyjny, a samego aktu kanonizacji dokonał jego następca, papież Benedykt XIII 31 grudnia 1726 r. Św. Stanisław Kostka był pierwszym jezuitą, który dostąpił chwały ołtarzy.

Ciało świętego do dziś spoczywa w ołtarzu kościoła św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie (S. Andrea al Quirinale). Relikwia głowy znajduje się w nowicjacie jezuickim w Gorheim w Austrii. Cząstkę relikwii sprowadzono też w 1926 r. do Rostkowa.

W celi klasztornej, w której zmarł Stanisław umieszczono wykutą przez Pierre’a Le Grosa w kararyjskim marmurze figurę leżącego świętego. Mimo że od tamtej chwili upłynęło ponad 400 lat, jezuici nadal ozdabiają świeżymi kwiatami pokój i figurę Stanisława oraz jego prywatną kaplicę.

Św. Stanisław Kostka został patronem diecezji łódzkiej i płockiej, Warszawy, Poznania, Lublina, Lwowa i Gniezna, patronem Polski, a także patronem młodzieży, młodzieży studiującej, nowicjuszy jezuickich, umierających; wzywany jest w przypadku złamań kończyn, chorób oczu i gorączki oraz w przypadku poważnej choroby.

Pamiątkę świętego, która do 1974 r. przypadała 13 listopada, przeniesiono na 18 września, by na progu roku szkolnego uprosić błogosławieństwo dla dzieci i młodzieży. Najnowsze martyrologium podaje jako datę jego wspomnienia 15 sierpnia, jednak w Polsce nadal wspominany jest we wrześniu.

W Ikonografii święty przedstawiany jest zwykle w stroju jezuity włoskiego, a więc w płaszczu ze stojącym kołnierzem. Jego atrybuty to lilia symbolizująca czystość, krucyfiks, różaniec i wizerunek Matki Bożej. Równie często święty przedstawiany jest podczas wizji, kiedy Matka Boża wręcza mu dzieciątko Jezus, w wizji, w której św. Barbara przynosi mu Komunię św. lub też kiedy anioł przyniósł mu Komunię podczas ucieczki z Wiednia.

Słowiańskie imię Stanisław miało oznaczać „stanie się sławny”.


Modlitwa o prawdziwą miłość

Boże, który jesteś Miłością i obficie nas nią obdarzasz, wysłuchaj łaskawie próśb naszych i spraw, byśmy – za przykładem Świętego Stanisława codziennie świadcząc o Tobie, życie nasze miłością Boga i bliźniego wypełniali. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Modlitwa o wierność Bogu

Wszechmogący Boże, który przedziwnym zrządzeniem wybrałeś Świętego Stanisława Kostkę i uzdolniłeś go do wierności Tobie, wejrzyj, na naszą słabość i niestałość. Spraw łaskawie, abyśmy – dzięki wstawiennictwu i opiece Świętego Stanisława – do końca naszego życia w wierności Tobie wytrwali. Amen.

Modlitwa o świętość życia

Boże, któryś wśród wielu cudów swojej mądrości udzielił Stanisławowi Kostce w młodzieńczym wieku łaskę dojrzałej świętości, spraw, prosimy, abyśmy – w przyjaźni z Tobą wzrastając – za wstawiennictwem Świętego Stanisława – przezwyciężali nieprawości nasze i dobrze w życiu czyniąc coraz bardziej upodabniali się do Ciebie. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Modlitwa o dar mądrości

Prosimy Cię, Panie, za wstawiennictwem Świętego Stanisława, oświeć światłem swej mądrości umysły nasze i daj nam pomoc potrzebną w nauce, by prawda którą zdobywamy, utwierdziła nas przy Tobie. Spraw, byśmy wykorzystując zdobytą wiedzę, służyli Tobie w braciach naszych i wespół z Tobą pracowali nad doskonaleniem świata. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Modlitwa o zachowanie czystości

Ojcze Niebieski, serdecznie Cię prosimy, oczyść sumienia i za wstawiennictwem Świętego Stanisława racz nas zachować w nieustannej opiece, byśmy, jak On, służyli Tobie w czystości ciała i duszy. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Modlitwa o dobrą śmierć

Wysłuchaj, Panie prośby nasze, które za przyczyną Świętego Stanisława zanosimy: użycz łaski szczęśliwego przejścia do wieczności i radosnego spotkania z Tobą. Wzmocnij w nas wiarę, że po zmartwychwstaniu żyć będziemy w chwale wśród świętych wybranych Twoich. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Modlitwa o miłość do Maryi

Boże, któryś świętego Stanisława w cnocie nieskalanej czystości zachował i serce jego serdeczną synowską miłością ku najświętszej Matce Zbawiciela, Maryi Pannie zapalić raczył, udziel nam łaskawie, abyśmy przez jego zasługi i przyczynę w prawdziwej niewinności i czystości duszy i ciała Tobie służąc, codziennie w nabożeństwie ku Maryi postępować mogli. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Amen.

Litania do św. Stanisława Kostki

Kyrie elejson, Chryste elejson, Kyrie elejson.

Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.

Ojcze z nieba Boże – zmiłuj się nad nami.

Synu Odkupicielu świata Boże – zmiłuj się nad nami.

Duchu Święty Boże – zmiłuj się nad nami.

Święta Trójco, Jedyny Boże – zmiłuj się nad nami.

Święta Maryjo, Królowo wyznawców, módl się za nami,

Święty Stanisławie, miłością Boską zawsze pałający,

Święty Stanisławie, gorliwy czcicielu Najświętszego Sakramentu Ołtarza,

Święty Stanisławie, ukochany synu Najświętszej Maryi Panny,

Święty Stanisławie, pobożny sługo św. Barbary,

Święty Stanisławie, łaskawy obrońco konających,

Święty Stanisławie, wybrana ozdobo Towarzystwa Jezusowego,

Święty Stanisławie, mężny siebie samego zwycięzco,

Święty Stanisławie, dzielny pogromco duchów piekielnych,

Święty Stanisławie, wspaniałomyślny wzgardzicielu świata,

Święty Stanisławie, niewzruszona wśród prześladowania opoko,

Święty Stanisławie, jaśniejące zwierciadło nabożeństwa,

Święty Stanisławie, doskonały wzorze posłuszeństwa,

Święty Stanisławie, mistrzu skromności i świątobliwości,

Święty Stanisławie, piękny kwiecie czystości,

Święty Stanisławie, gorliwy w dopełnianiu powołania Boskiego,

Święty Stanisławie, zwycięzco własnych zmysłów,

Święty Stanisławie, któryś świętej ze chrztu niewinności aż da śmierci dochował,

Święty Stanisławie, którego aniołowie niebiescy Ciałem Najświętszym karmili,

Święty Stanisławie, któremu Maryja Dziecię Jezus na ręku złożyła,

Święty Stanisławie, któryś nieprzyjaciela dusz znakiem krzyża św. odpędził,

Święty Stanisławie, któryś godzinę śmierci swej przepowiedział,

Święty Stanisławie, którego sława wielkiej świątobliwości słynie po całym świecie,

Święty Stanisławie, któryś ojczyznę swoją z różnych przygód i niebezpieczeństw wyratował,

Święty Stanisławie, opiekunie młodzieży niewinnej.

Abyśmy cnoty Twoje naśladowali, uproś nam u Boga,

Abyśmy bez Sakramentów świętych z tego świata nie schodzili,

Abyśmy natchnieniom Boskim powolnymi byli,

Abyśmy pokusy czarta, świata i ciała zwyciężali,

Abyśmy zawsze bogobojnie żyli,

Abyśmy zbawienia wiecznego dostąpić mogli.

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - przepuść nam, Panie,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas, Panie,

Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami, Panie.

Chryste usłysz nas, Chryste wysłuchaj nas.

Kyrie eleison, Chrysta eleison, Kyrie eleison.

V. Módl się za nami św. Stanisławie,

R. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.

Módlmy się: Boże, któryś wśród rozlicznych cudów swej mądrości także i tego dokonał, iżeś w młodocianym nawet wieku łaskę dojrzałej świętości dać raczył, spraw, prosimy Cię, abyśmy za przykładem błogosławionego Stanisława zbawiennie z czasu życia korzystali i skwapliwie do wiecznego zdążali pokoju. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.



© 2000–2021 barbara     Wszystkie prawa zastrzeżone | All rights reserved     Strona nie zawiera cookies